niedziela, 26 sierpnia 2012

Recenzja "Magic Mike"

Recenzja "Magic Mike", czyli "Okiem kobiety"



Znowu zebrało mi się na twórczość recenzorską. Nie wiem, czy ktoś to oceni i coś skomentuje, ale czasem warto zaryzykować, prawda?


Osiem dni temu wybierając się z koleżanką na film miałyśmy niezły ubaw, nie ukrywam. Podczas kupowania biletów rzucałyśmy sprośne, dwuznaczne żarty, aluzje. Biedny pan kasjer, współczuję mu, że musiał nas wysłuchiwać. Z tego miejsca go przepraszam.

Gdy usadowiłyśmy się wygodnie w fotelach leciały reklamy, dzięki czemu poznałyśmy najnowsze propozycje i wybrałyśmy ze trzy kolejne filmy, jak nie cztery. Pojawiło się kilku panów ze swoimi kobietami, miny mieli nie tęgie z tego, co zauważyłam. Film raczej nie był im w smak i wyglądali, jakby byli na tym seansie za karę – nie dziwię się po filmie, samoocena na pewno im spadła.

Film zaczął się od występu boskiego (jak zwykle!), bo umięśnionego, pokrytego oliwką (Bambino?) na każdym skrawku widocznego ciała Matthew McConaughey z nieprzyzwoitymi pytaniami, na które żadna kobieta nie potrafiłaby rozsądnie odpowiedzieć w takim miejscu, jakim odbywa się męski striptiz.

Historia w zasadzie łatwa, prosta, jak budowa cepa.  Mamy prawie 30-letniego Mike’a (w tej roli rzecz jasna uzdolniony tanecznie i mający doświadczenie w tejże branży Channing Tatum), który za dnia chwyta się różnych prac, m.in. układanie dachu , zaś wieczorami bawi damską publiczność, jako striptizer, a gdzieś tam w międzyczasie marzy mu się własna firma, gdzie mógłby wykonywać meble z drewna.

Pewnego dnia na budowie poznaje 19-letniego Adama (Alex Pettyfer znany szerszej publiczności ze „Stormbreaker”, czy z „I Am Number Four” oraz „In Time”), który później mu się zrewanżuje za podwózkę do domu rozpoczęciem pracy w klubie Dallasa (Matthew McConaughey).

Ale oczywiście musiała wkroczyć martwiąca się siostrzyczka, Brooke (w tej roli, jakże sztywna Cody Horn), w której zakochuje się nasz Magic Mike, który nie stroni również od przyjacielskiego seksu (niekoniecznie we dwójkę, bo trójkąty też się zdarzają) od czasu do czasu z całkiem ładną Joanną (Olivia Munn).

Rzecz jasna, nieco wszystko się komplikuje, bo Adam zaczyna bardziej zacieśniać znajomość z dj-em z klubu, Tobiasem (Gabriel Iglesias), z którym zaczyna rozprowadzać substancje typu LSD. Po jednej z prywatnych imprez, gdzie Adam i Mike zaprezentowali się, jako policjanci, ten pierwszy wpakowuje się w kłopoty. Zostawił na imprezie cały towar, który dał mu Tobias, a pieniądze trzeba zwrócić… Mike, jako ten dobroduszny oddaje całe swoje oszczędności, aby pokryć ten dług oraz rezygnuje z wyjazdu na drugi koniec Stanów, aby tam być wspólnikiem Dallasa.

Mamy sporo komedii, trochę dramatu, trochę romansu i odrobinę kryminału, więc film nie jest wcale tak tragiczny, zły, bo jest nawet przyzwoicie dobry. Jeżeli patrzymy pod kątem doznań zmysłu wzroku. Rzecz jasna jedynie myślę tutaj o damskiej części  (i możliwe, że wyjątkach w postaci mężczyzn innej orientacji) publiczności. Ten film jest, jako „odmóżdżenie” po ciężkim tygodniu pracy, dla relaksu, aby się odprężyć. Pod tym kątem spełnia wszystkie wymogi: banalna fabuła, pięknie wyrzeźbieni mężczyźni, całkiem przyzwoita muzyka, momentami całkiem niezła sceneria (na początku filmu  jakaś ładna droga, a w połowie plaża), nawet dobre zdjęcia.  I po tym filmie każdej kobiecie marzy się striptiz w wykonaniu takiego pana, profesjonalisty, dobrze zbudowanego, byleby nie był to jej własny mąż (chłopak), bo takiego to ona zna już na wylot.

poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Za gorąco.
Temperatura rośnie. Nie wiadomo za co się złapać.
Tyle książek, tyle filmów, tyle muzyki - nie wiadomo za co się złapać.
Oddaj się zapomnieniu.