środa, 16 listopada 2011

RocktoberFest Party 2011, czyli głupi ma szczęście.


Rocktober Fest Party 2011, czyli 7 urodziny radia EskaROCK – teraz możecie iść do szkoły! :-)

Moje największe zdziwienie jest takie, że w ogóle tam byłam. Trzeba mieć farta, żeby trzy razy dzwoniono w ciągu pół roku – i to zaledwie za 1,22, które wydaszna jednego sms-a!
To ostatnie 1,22 było najlepszą inwestycją, ale tak naprawdę dla żartu, generalnie nie wierzę we własne szczęście. Nie wiem, kto był bardziej zdziwiony wtedy, gdy jeden z prowadzących z tego szanowanego się radia i jakże kulturalnego do mnie zadzwonili. Moje „Słucham Cię Mamusiu?” chyba przejdzie do historii.
Na imprezie mieli zagrać (i zagrali!) Hard-Fi oraz Carpark North. Do obu miałam sceptyczne podejście, wrażenia na mnie nie robili. Bardziej mnie zastanawiała niespodzianka, spędzała mi sen z powiek. Pod pojęciem niespodzianki wstawiałam Pidżamę Porno, Strachy na Lachy, Myslovitz, Brandona Flowersa, Adele, 30 Seconds To Mars, a nawet w pewnym momencie Coldplay (które upolowałam i dzięki nim tam byłam) oraz Red Hot Chilli Peppers! Nigdy bym nie wpadła na to, że zagra polski zespół, który właśnie swoją trasę koncertową powoli już kończy (25 listopada ostatni koncert!) – Illusion. Ich najmniej obstawiałam przyznaję się bez bicia do tego. Acha, i więcej grzechów nie pamiętam!

Oczywiście początek imprezy bardzo kulturalny, słuchaczom zostali przedstawieni i pokazani prezenterzy. Owszem, co do poniektórych miałam inne wyobrażenie (mimo, że widziałam ich na zdjęciach), ale pod pojęciem wyobrażenie kryje się wzrost, postura, bo budowa twarzy nie zawsze wszystko wyraża. Co do prowadzących najbardziej żałuję, że nie zostały nam pokazane ‘sajgonki’. A i mam „pretensje” do P., że najpierw się rozebrał ze sweterka, a potem go znowu założył – taka namiastka striptizu była, ale potem jej nie było – no co jest ja się skromnie pytam. Jak się rozbieramy to się rozbieramy – tak „mówi” przecież fizyka.
Illusion, jako niespodzianka się nawet spisali, podobali się, ale mam taki niedosyt – niby umowa to umowa, ale 4/5 utworów i „cześć”? Ja podziękuję, za mało! Podobno to wynika z faktu zbliżającego się koncertu, ażeby zabawy nam nie psuć - ale przecież nie każdy się na tę imprezę wybiera. (Utwory zostaną dopisane, jeżeli ktoś będzie na tyle uprzejmy, aby przesłać mi setlistę).
Chwilowa przerwa po Illusion, rozmowy o życiu i niekoniecznie, z gratisem w postaci zaręczyn (krzyki tłumu "Powiedz nie!" zapadną mi w pamięć na dużo dłużej, niż niektóre dowcipy, które mnie rozbroiły i rozłożyły na łopatki) i na scenę wkraczają…

…panowie z Carpark North! Żałuję teraz, że nie zaznajomiłam się z ich twórczością lepiej, niż powinnam, ograniczyłam się jedynie do słuchania ich w radio. Dali show, podobało mi się i jak najbardziej jestem za, żeby częściej wpadali do Polski. Poluję na ich setlistę z tego koncertu, ale póki co nikt się nie odezwał.

Znowu przerwa, znowu poważne rozmowy o życiu prezenterów z radia i na scenie pojawiają się…

…chłopcy z Hard-Fi! Zdecydowanie oni byli moją gwiazdą wieczoru! Owszem, od kiedy tylko usłyszałam ‘Cash Machine’ to utwór mi się spodobał, ale bez jakiegoś większego szału. Na żywo są genialni. Na sam początek zaserwowali nam ‘Fire in the House’ – co prawda obstawiałam inny utwór, ale na rozgrzewkę ten był całkiem na miejscu. Potem kolejno pojawiały się „Gotta Reason” oraz „Suburban Knights”. Wreszcie zaczęły pojawiać się pierwsze upragnione nuty „Cash Machine” i miałam wrażenie, że tłum kompletnie oszalał na ich punkcie, bo ja na pewno! Wtedy już wszyscy się na pewno rozkręcili, a do północy chyba 30 minut brakowało (plus/minus) i wtedy nam zeserwowali „Bring It On”, „Hard o Beat”, „Television”, „Good for Nothing”, a na koniec „Living for the Weekend” - niby to środa była, ale bliżej już nam było do weekendu, niż dalej. Owszem bisowali w pewnym momencie, ale teraz już sama nie jestem pewna, bo chłopaki dali radę, nie sądziłam, że są tak dobrzy. Widocznie trzeba się przyjrzeć na żywo, aby się przekonać do zespołu. Ja się w nich już zakochałam po tym występie i zapętlam, godzinami. Do tego dorzucę od siebie fakt, że wokalista Richard Archer jest całkiem sympatycznym, bezpośrednim gościem, zresztą, jak cała reszta zespołu. Z chęcią się na tym małym afterze ustawiali do zdjęć, nikomu nie odmawiali i z tego, co zauważyłam oraz usłyszałam z kilkoma osobami parę słów zamienili.

Oczywiście prezenterzy nie gorsi byli, też się do zdjęć ustawiali i rozdawali autografy, chyba największa kolejka była do Pegaza, ale może jednak nie. Tutaj każdy może mieć własne zdanie w zależności, w którym momencie aftera wszedł.

A tak ogólnie dalej czekam na moją płytkę Coldplay.


A ode mnie jeszcze ostatni utwór, który był zagrany przez Carpark North na bisie.

I dziękuję mojemu towarzyszowi, który wyglądał wręcz anielsko, bo tak był wpatrzony podczas show w Carpark North, że zdecydowanie był nieobecny duszą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz